Schinken
Przygotowując ten wpis zebrałam wszystkie materiały i okazało się, że pierwsze z nich powstały już w lutym - podczas pracy w ogóle nie czuć tego czasu. Średnio w tygodniu poświęcałam temu nieco ponad 2h zegarowe, później 5h. Myślę sobie "wow, długo", ale później biorę pod uwagę dni wolne, nieobecności na zajęciach i najważniejsze, mój kompletny brak pośpiechu i radość z rzeźbienia. Pod koniec niestety już mi się trochę nie chciało i dlatego mój Sfinks jest gładki, nie ma tych charakterystycznych fałdek, ale nie jest to według mnie jakaś wielka strata, bo "widać, że to jakiś rasowy kot".
czas: luty - czerwiec, listopad - grudzień
wymiary: 25 x 14 x 14 cm
glina ceramiczna
szkliwo różowe, zielone
angoba czarna, biała
|
Po wypaleniu glina ceramiczna ma przepiękny kolor, połączenie pudrowego różu z kremem, dlatego nie chciałam pokrywać Schinkena szkliwem w całości, bo stałoby się z nim to, co z papryką. Przed malowaniem przetarłam niektóre miejsca papierem ściernym, aby wygładzić fakturę, ale szczerze mówiąc to nie napracowałam się przy tym, bo moje rzeźby zawsze są perfekcyjnie wygładzone. Zdecydowałam, że na wewnętrzną część uszu i nos nałożę różowe szkliwo, na oczy zielone (nie miałam niebieskiego) i czarną angobę na źrenice, a na podstawę białą angobę. Podstawę malowałam, wręcz nasączałam angobą cztery, może pięć razy, aby mieć pewność, że będzie na pewno biała, podobnie uszy i nos, ale niestety źle dobrałam proporcje i nie uzyskały pełnego koloru - może to i dobrze? Byłam przekonana, że prawie nie widać tego różu, dopiero po tym jak przejrzałam zdjęcia, zobaczyłam, że jest on właściwie idealny. Najlepiej wyszły oczy, które malowałam na samym końcu, nie przykładając się za bardzo i w dodatku mając na to mało czasu. One akurat mogłyby być mniej nasycone, delikatniejsze. Wszystko przez to, że nie można przewidzieć, jak to będzie wyglądać po wypale. Niestety nie po drugiej wizycie w piecu glina jeszcze raz zmieniła kolor, jest trochę bledsza (?), ale to drobne mankamenty. 






