#66

Cześć! 
Zrobiła nam się tutaj króciutka przerwa, ale już nadrabiam zaległości. Dzisiaj macie niepowtarzalną (no, tak, przecież w internecie wszystko ginie) okazję ujrzeć drugą w kolejności rzeźbę, którą zrobiłam w szkole. Nie jest to nic niezwykłego, ale uznałam, że to jednak jakiś etap i chciałabym to pokazać też tutaj. Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości: nie, to nie dynia, to jest moi drodzy papryka! Rzeźbiona przez (chyba) miesiąc. Według mnie to dość długi okres czasu dla takiego warzywa, haha! Niestety papryka zaczęło nam się kurczyć, marszczyć i robić inne złe rzeczy związane z procesem gnicia. Wiecie, pierwszoklasiści, niektórzy mieli w ręku glinę raz w życiu i dostają modela, który w ogóle nie współpracuje. Wróćmy do mojego "dzieła". Oprócz wyrzeźbienia papryki, naszym zadaniem było pokrycie jej takimi wzorami, aby ukryć jej formę. Materiał to glina ceramiczna, proces twórczy wyglądał następująco:
  • Formujemy kulę
  • Z kuli wydobywamy kształt papryki, po czym przechodzimy do bardziej szczegółowego modelunku
  • Gotową paprykę przecinamy na dwie części
  • Jeden i drugi element wydrążamy, wybieramy glinę zachowując grubość "ściany" 1 cm
  • Nacinamy nożem płaszczyzny naszych elementów, aby móc je złączyć
  • Robimy szpilką odpowiednią ilość otworów, aby podczas wypału zachować dostęp powietrza do wnętrza rzeźby
  • Na wypalonej papryce malujemy angobą (to powłoka z glinki) nasze wzory
  • Nakładamy szkliwo
  • Ponownie wypalamy rzeźbę

Chciałam pokryć moją paprykę małymi krzyżami, ale mój profesor niestety zaproponował mi, żeby było to coś mniej kontrowersyjnego. Dlatego właśnie skończyłam w tymi dziwnymi zawijasami. Użyłam czarnej angoby, wydawało mi się, że o odpowiedniej konsystencji, ale po wypaleniu okazało się, że była za bardzo rozwodniona i w większości zamiast czerni mamy szarość. Nie przeszkadza mi to, uważam, że nawet ciekawiej to wygląda. Nie malowałam po całej rzeźbie, bo ... miałam już dość, stwierdziłam, że mi się nie chce i kto wie, może gdybym nie była tak leniwa, wyglądałoby to zupełnie inaczej. Tym razem używaliśmy tylko przezroczystego szkliwa i tu również są niespodzianki. Otóż, glina ceramiczna po wypaleniu ma przepiękny kolor, zbliżony do pudrowego różu, a szkliwo sprawiło, że zniknął róż, a pojawił się brudny beż i żółć. Wtedy tego nie wiedziałam, dzisiaj już wiem i dlatego dokładnie przemyślałam szkliwienie mojego kochanego Sfinksa, który już czeka na swoje spotkanie z piecem :) 

Komentarze