Kredki KOH-I-NOOR PROGRESSO

Cześć, cześć :) Może to dziwne, ale cieszę się, że ustały te okropne upały, bo jeśli nie jestem nad morzem albo na basenie, to nie są ani trochę przydatne. Nie mogę wtedy normalnie funkcjonować haha! Eh, tylko teraz siedzę z katarem, który wcale nie ułatwia mi rysowania... Życzcie mi zdrowia.

Ostatnio pojawił się post na temat kredek Derwent Coloursoft, a dzisiaj czas na przybory innej firmy, w o wiele bardziej przystępnych cenach, mianowicie bezdrzewne kredki PROGRESSO czeskiej firmy KOH-I-NOOR HARDTMUTH. Występują one w zestawach po 6, 12 i 24 kolory oraz na sztuki po ok. 2 złote. Cena największego zestawu waha się od 35 do 40 złotych, ja za swój zapłaciłam akurat górną granicę. Występują też dwie kredki PROGRESSO METALLIC -srebrna i złota. Nie wiem czy są dostępne w Polsce, nigdy się z nimi nie spotkałam, natomiast można je zamówić na stronie czeskiego sklepu. Kosztują ok. 3/4zł.


Opakowanie, bo pudełkiem raczej tego nazwać nie można, jest tekturowe, w środku są dwie porządne plastikowe kasetki z kredkami. Bardzo funkcjonalne rozwiązanie. Kasetki mają "podziałki" na poszczególne kredki, dzięki czemu każda z nich est na swoim miejscu i nie ma możliwości, aby któraś uszkodziła się przed jej użyciem. Niestety nawet przy ogromnej dbałości, nie jesteśmy w stanie choć trochę nie zniszczyć opakowania. Ja swoje trzymam razem z innymi w szafce, a i tak jest trochę poszarpane na rogach. Nie wyobrażam sobie zatem noszenia ich do chociażby szkoły. Widziałam zestawy innych i myślę, że mój jest w naprawdę dobrym stanie haha!

PROGRESSO są miękkimi kredkami, ale swoją miękkością zdecydowanie nie dorównują Coloursoftom. Jak dla mnie są idealne, nie za miękkie, nie za twarde - w sam raz. Wyróżniają się na tle innych kredek, bo są naprawdę ciężkie. Kredkę stanowi okrągły rysik otoczony powłoką z lakieru, idealnie odzwierciedlającą kolor, jaki pozostawia na kartce.
Spotkałam się z opiniami, gdzie pisano, że nie nadają się do detali - bzdura, bo bardzo dobrze się w tym sprawdzają. Można je zastrugać do naprawdę ostrego szpica, Często odkładam Coloursofty i sięgam po PROGRESSO, bo o wiele łatwiej jest mi nimi wykonać te drobniutkie elementy. Bardzo dobrze łączą się z innymi kredkami, często pomagam sobie nimi cieniując skórę.


Są w stu procentach zużywalne, bo po zatemperowaniu pozostają nam takie same ostrużyny, jak w przypadku bambino. Ja osobiście ich nie wykorzystuję, raz rozmazałam je na zakolorowanym już fragmencie, aby zakryć pory kartki, bo nie miałam jeszcze wtedy twardych kredek.

Lakierowana powłoka bez problemu odchodzi przy temperowaniu i pozostaje w postaci krótszych zawijasów lub dłuższych sprężynek.
W prawej części zdjęcia widać odłamany fragment rysika - tutaj pojawia się wada. Jak pisałam wcześniej, PROGRESSO są okrągłe, w związku z czym mogą sturlać się z biurka. W tym przypadku prawie na pewno mogą się złamać, bo są bezdrzewne, nie mają ochrony. Dlaczego "prawie na pewno"? Spadały mi one wiele razy i na szczęście tylko jedna z nich złamała się w wyniku takiego upadku. Druga poległa w starciu z oparciem krzesła, przerwałam na chwilę rysowanie, żeby się zastanowić nad kolejnym krokiem i jakoś niefortunnie ruszyłam ręką. Trzecia, jak do tej pory ostatnia, miała najmniej szczęścia, bo złamałam ją temperując! Jak widzicie, można złamać je na wiele sposobów.

Przejdźmy teraz do najważniejsze kwestii, czyli do gamy barwnej. Mimo, że są to 24 kolory, jest ona imponująca, niezwykle żywa, wręcz soczysta. Idealnie nadaje się do rysowania wiosennych i letnich stylizacji, oczu, kwiatów... Tak jak w przypadku Coloursoftów nie trzeba mocno dociskać do kartki ,aby otrzymać wyrazisty kolor. Znów brakuje mi tu zwykłego, mocnego różu, ale to znów tylko jedna kredka. Czerń jest całkiem dobra, głęboka. Moje ulubione odcienie to wręcz neonowy żółty 1, ciemny brązowy 23, bardzo, bardzo wyrazisty czerwony 170, błękitny 17 i fioletowy 8, chabrowy 6 i piękny ciemny zielony 5. Poniżej wzornik mojego autorstwa :)
Czytałam recenzję tych kredek, w której koleżanka z blogosfery bardzo mocno skrytykowała te kredki pod względem łączenia kolorów, cieniowania. Ponownie mam całkiem inne zdanie, według mnie sprawdzają się w tym nawet lepiej niż Derwent Coloursoft. Za równo na fakturowanym, jak i gładkim papierze dają wspaniały efekt. Pierwsze 3 połączenia to zbliżone do siebie odcienie, natomiast kolejne to zupełnie różne.
Jakie są zalety?
1. Przystępna cena
2. Funkcjonalne opakowanie
3. Kredki są miękkie
4. Dobrze się nimi cieniuje i łączy kolory
5. Są okrągłe
6. Mają niespotykany design
7. Są w 100% zużywalne
8. Bardzo intensywne kolory
9. Możliwość zastrugania do ostrego szpica

Jakie są wady?
1. Bardzo łatwo można je złamać
2. Dość szybko się zużywają

Odkąd mam kredki Derwent Coloursoft, KOH-I-NOOR PROGRESSO używam tylko, kiedy te pierwsze sobie nie radzą, ale chyba wrócę do nich i będę używać ich zdecydowanie częściej, bo dopiero teraz, pisząc tę recenzję przypomniałam sobie o ich prawdziwych zaletach. Prace, które nimi wykonałam są przepełnione wyrazistymi kolorami:

Pozdrawiam! :)