'Where the wild beauty grows'
Z dedykacją dla moich maturzystek - Łupiny i Kaczmara oraz p. Marcinkowskiej :)
Przejdźmy do rysunku. No, miał być malunek, ale jako, że sięgam po jakiekolwiek farby tak często jak gotuję, to nie posiadam tych akwarelowych, którymi miały być wypełnione kontury. Właśnie! Rysując twarz wzorowałam się na pewnej aktorce, na początku miałam ją w ogóle przerysować, ale zaczęłam wprowadzać swoje poprawki i wyszło bardziej po mojemu :) Ciekawe czy zgadniecie o kogo chodzi. Kontynuując, jestem przerażona czasem, w jakim wykonałam tę pracę - nigdy nie rysowałam na formacie A4 przez ponad 30h w ciągu 3 tygodni. Zakończenie roku jednak robi swoje... Chyba, że to moja chora dokładność haha!
Szkic wykonałam ołówkiem HB (KOH I NOOR PROGRESSO), kontury czarnym cienkopisem Faber Castell, który jest według mnie świetnym produktem, rysuje gładkie linie, ma cieniutki wkład (0.1) i daje genialne efekty, jeśli chodzi o np. rzęsy. Kolorowanie rozpoczęłam od najjaśniejszego miejsca, czyli od twarzy. Gdy patrzę na druga osobę, zawsze zwracam uwagę na oczy i chciałam przenieść trochę ich magii do swoich rysunków. Rysowałam je bardzo duże, wręcz wytrzeszczone, cieniowałam jednym kolorem, zaznaczałam odbicie światła, cieniowałam kilkoma kolorami, ale niestety nie dawało to takiego efektu, jaki chciałam uzyskać. Tym razem bardziej się przyłożyłam, dłużej posiedziałam nad tęczówką (wiem, nadal jest do pracy, ale widzę postęp haha!) i co najważniejsze, wycieniowałam kąciki i białka, które przecież nie są śnieżnobiałe (wykorzystałam do tego m.in. Cloud Blue z zestawu Derwent Coloursoft).Z ustami poszło nieco szybciej i tu również coś nowego, bo zaznaczyłam lekko rowki, które pojawiają się na wargach, pobawiłam się w łączenie różnych kolorów, aby otrzymać ciekawszy, bardziej naturalny efekt, zadbałam też w końcu o odpowiednie zaznaczenie ciemniejszych miejsc i w końcu narysowałam zęby :) Nigdy się za to nie brałam, a tu proszę, to nic trudnego (one również nie pozostały śnieżnobiałe). Skóra, skóra, skóra. Lewy policzek wycierałam chyba 2 razy, jest trochę za słabo wycieniowana, ale wolałam już nic nie poprawiać. Jako, że mam zestaw 72 kredek Derwent Coloursoft, nie miałam najmniejszego problemu z doborem koloru stanowiącego "bazę". Zabawa zaczęła się przy używaniu brązu (KOH I NOOR oraz Derweny) i czerni (Bic Cante), której dodatkowo wygładziła pory kartki. Na kwiaty miałam pomysł już po narysowaniu oczu i ust, ale mimo to kolorowałam je najdłużej. Ciężko było w dużym odstępie czasu dopasować idealnie kolor płatków do warg, a łodygi i liści do tęczówek, bo przyznam, że nie pamiętałam dokładnie, których kredek użyłam, musiałam się chwilę zastanowić. Pręciki pozostawiłam białe, aby ładnie kontrastowały z resztą. Na koniec został mój największy dylemat. 4 moich doradców może się cieszyć, bo zamiast blondu jest brąz. Na początku oczywiście upierałam się przy swoim i zakolorowałam obszar włosów kredką Derwent Coloursoft Cream i zaczęłam cieniować. Wyglądało to ładnie, ale w pewnym momencie pojedyncze ciemniejsze włoski zaczęły się jakoś zagęszczać, przesadziłam z nimi przy przedziałku i wyglądały na okropne odrosty. Tylko dlatego postanowiłam zrobić z blondynki brunetkę. I wiecie co? Twarz nie zginęła przy takim kolorze, więc jestem zadowolona. Kwiaty i włosy miały być tłem i tłem są. Oto secesja w moim wydaniu :)
Są wakacje, a ja nadal nie mam czasu. Po dodaniu na fanpage'a 1, 2.. 5 zdjęć etapów rysowania, udało mi się wstawić gotową pracę na bloga. Teraz tylko pytanie czy warto było czekać? Czekam na komentarze, mam nadzieję, że uda mi się ostatecznie zażegnać te pustki na blogu. O, zapomniałabym! Oprócz facebooka, Malgranda jest też na instagramie i snapchacie (malgranda), tam również można obserwować moje artystyczne poczynania :)
Swoich inspiracji mam masę, ale najpierw Wasze pomysły. Mam jeszcze 60 dni na nadrobienie zaległości (=zakładka ZAMÓWIENIA już na mnie czeka), trzymajcie kciuki haha! Skoro blog został reaktywowany, a niedawno adres i nazwa uległy zmianom, to przyda się to kontynuować :)