Dream Factory | Album z ważką

Cześć! Dawno nie zajmowałam się szeroko pojętą papeterią, więc cieszę się, że ostatnio miałam okazję wrócić do tego, a to za sprawą dwóch zamówień na albumy. Pierwsze, o którym dzisiaj, dawało mi niemal pełną swobodę. Zdecydowałyśmy się z Izabelą na format 18 x 25 cm, 20 kart (40 stron) z przekładkami i oprawę w odcieniu brudnego/pudrowego różu. Co do koloru, brałam pod uwagę także szarość - kupiłam piękny aksamit i odpowiednie papiery, więc najpewniej powstanie druga wersja kolorystyczna tego albumu, bardziej uniwersalna. 

Nie mając określonego motywu, pomyślałam, że skoro ma być to album dla kobiety, powinien być on delikatny, elegancki i przede wszystkim kobiecy. Postanowiłam wyszyć na oprawie linearną ważkę, która jest moim zdaniem jednym z najpiękniejszych owadów, a poza tym symbolizuje zmianę, więc idealnie pasuje do nas, kobiet. Przejrzałam bardzo dużo zdjęć, schematów i innych materiałów, i naszkicowałam dwie wersje - z dużymi, blisko siebie, i z węższymi, bardziej subtelnymi skrzydłami - z których wybrałam tę drugą, ze względu na kolorystykę. Na oprawie szarego albumu wyszyję tę, którą odrzuciłam, bo prawdę mówiąc, nie było mi łatwo wybrać i szkoda nie wykorzystać tego typu uskrzydlenia występującego u tych owadów. 

O ile przy poprzednich haftach bardzo się męczyłam i nie miałam odpowiednich przyborów, tym razem zrobiłam research i się przygotowałam. Zakupiłam tamborki (marki Prym) i zamówiłam też krosno, które idzie do mnie z Ukrainy - uparłam się na to konkretne, więc jeszcze chwilę muszę na nie zaczekać. Mając jednak już tamborek, muszę przyznać, że powinnam była zainteresować się tym dużo wcześniej, ponieważ praca stała się dużo przyjemniejsza i łatwiejsza. Obawiałam się, co prawda, czy jako bardzo trudny i podatny na uszkodzenia materiał, welur nie ulegnie uszkodzeniu w wyniku dłuższego ucisku przez obręcze, ale z ich strony żaden problem nie wystąpił. Mam w planach kupno przeróżnych mulin, które służą właśnie do haftu, z naciskiem na metaliczne kolory, ale tym razem użyłam jeszcze nici (marki DMC). 

A wnętrze? Powiedzmy, że jest to klasa premium, jeśli chodzi o wybrane przeze mnie papiery i wykonanie. Karty to barwiony w masie, matowy papier o gramaturze 300 g/m2 w odcieniu brudnego różu, a przekładki to papier transparentny o gramaturze 90 g/m2 w kolorze bieli - gładki, bez prześwitów, jak kalka. Wyklejki składają się z dwóch papierów tworzących print symetryczny, rytmiczny print w stylu art déco: ustawione obok siebie migdały o ostrych zakończeniach. Bazę stanowi srebrny metaliczny papier o efekcie lustra, natomiast sam print naniosłam za pomocą odpowiednio wyciętego papieru metalizowanego o małej gramaturze, w tym samym odcieniu, co karty. Wykończenie stanowią oczywiście srebrne kapitałki; teoretycznie (pod kątem technicznym) nie są one konieczne, jednak uważam, że to piękny detal i nigdy z niego nie rezygnuję.

Zapraszam was na mój Instagram, dzięki czemu będziecie na bieżąco, a także na stronę, gdzie znajdziecie całą papeterię, którą możecie zamówić lub zaprojektujecie ze mną nową, własną. Do następnego! ;)


Komentarze