GORĄCZKA ZŁOTA | DORYDA

Witam Was serdecznie!
Dzisiaj wielki dzień - publikacja piątego i jak na razie ostatniego, najważniejszego dla mnie buta z mojej autorskiej kolekcji. Doryda to mój faworyt i absolutnie najbardziej wymagająca, trudna rzecz, jaką do tej pory stworzyłam. Pracowałam nad nią dając z siebie 100%, ale znacie moje podejście - po pewnym czasie prawie zawsze jestem zdania, że mogłam zrobić to lepiej. Tutaj zaważył czas i zmęczenie, za równo moje, jak i materiału, ale nie o tym. Udało się i uważam to za najlepsze zwieńczenie mojej drugiej wystawy, jakie mogłam wymyślić. 

inspiracje

Doryda pochodzi z 2018 roku i jest ostatnią z trzech rzeźb, nad którymi pracowałam ciągiem, całkiem sama. Projekt tego buta mogliście zobaczyć przy okazji zapowiedzi do wydarzenia na Facebooku, a sam but podczas wystawy w trakcie festiwalu Sztuka 6. W szkołach plastycznych ostatnie miesiące nie skupiają się wokół samej matury, należy także wykonać pracę dyplomową, której aż 25% stanowi w tym roku aneks, czyli praca rysunkowa / malarska / rzeźbiarska. Ja od początku nie chciałam malować, tym bardziej rysować, ale zakochałam się w ceramice i uznałam, że taka kolekcja to będzie coś. Ponadto idealnie dopełnia moje zadanie ze specjalizacji, tj. rebranding marki biżuteryjnej, którą niedługo się tutaj pochwalę. 

etapy tworzenia

Inspirację do Dorydy znalazłam w kariatydach, stylu mokrych szat, sztuce antycznej, kolumnach i tkaninie. Poniżej w punktach przedstawię poszczególne etapy:
  1. Najpierw określiłam wymiary prostopadłościanu, z którego metodą wybierania miałam wydobyć but - starałam się nie przekraczać 25 cm.
  2. Mając przed sobą projekt, wykonałam szkic, według którego wycięłam kształt wyjściowej bryły.
  3. Do wyprofilowanej "skarpety" zaczęłam doklejać formowane na bieżąco wałeczki, które później odpowiednio formowałam w taki sposób, aby otrzymać złudzenie cienkiej, mokrej tkaniny. 
  4. Wybrałam większość gliny spomiędzy wkładki i obcasa, aby móc wykonać płaszczyznę na wkładce, potem całość ze środka i na koniec pozostałość przy obcasie.
  5. Wydzielony w bryle obcas podzieliłam na kapitel, trzon (kariatydę) i bazę kolumny, po czym wybierając zaczęłam wydobywać kobiecą sylwetkę i elementy dekoracyjne.
  6. Kariatydę opracowałam podobnie jak skarpetę - doklejając wałeczki, tym razem znacznie mniejsze, co nie było łatwym zadaniem. Jako, że czas mnie naglił, zdecydowałam się na chustę, zamiast twarzy, na którą niestety i tak zostawiłam zbyt mało miejsca.
  7. Odstawiłam rzeźbę do wyschnięcia, niestety okazało się, że glina na tyle się skurczyła, że obcas był nad ziemią około 3 mm, co postanowiłam skorygować papierem ściernym. Wszystko szło jak po maśle... dopóki nie skręciłam swojej kobiecie karku. Chyba nie muszę opisywać swojej reakcji (?).
  8. W pracowni spróbowaliśmy z profesorem skleić tę katastrofę klejem ceramicznym, jednak zawiódł po raz kolejny, więc na wystawie but stał w częściach. Później użyłam do tego szkliwa transparentnego z pehatyną, błyszczącego, ponieważ matowe tworzy mleczną powłokę, która byłaby o wiele bardziej widoczna. Na tym skończyła się przygoda z Dorydą, ponieważ tym
    razem nie użyłam złota naszkliwnego, bo uznałam, że to kłóci się z jej estetyką. 

Komentarze

Prześlij komentarz