Martwa natura i martwa natura

Witam wszystkich (którzy jeszcze tu zaglądają)! Mamy 10 kwietnia, a od 23 stycznia nic się nie pojawiło. Nie oznacza to jednak, że nie ma czego pokazywać, myślę, że wręcz przeciwnie. W poprzednim poście wspomniałam o wykorzystaniu portretów i jak najbardziej coś z nimi zrobiłam, jednak na chwilę obecną nie mam możliwości wykonania zdjęć. Jeśli śledzicie fanpage'a, widzieliście jedną z papierowych brył, których zdjęć również nie mogę zrobić. Myślę, że w maju będzie już na tyle "luźno", że zajmę się tym. Jest jeszcze zamówienie Megide, do którego jakiś czas temu udało mi się przysiąść. Etapy zamieściłam na Facebooku i Instagramie, ale tutaj również na bieżąco wszystko aktualizuję. Mam do narysowania jeszcze parę rzeczy, ale szczerze mówiąc, to mam kłopot, żeby się za to zabrać - trochę artblock, trochę się boję. A co dzisiaj? Dzisiaj praca domowa, czyli martwa natura farbami. Nigdy nie lubiłam malarstwa, dopiero teraz w szkole maluję i przekonuję się do tego. Szczerze mówiąc, to całkiem odprężające. A jeśli nie miałabym ograniczenia czasowego, to myślę, że stałabym całe dnie przy sztaludze. Jak wiecie, moje tempo pracy jest bardzo szybkie, dlatego mimo, że nie chciałam to i tak spędziłam nad tym jakieś 3 dni. Tak, jak powiedział mój profesor, to malowanie jest podporządkowane rysunkowi, dlatego czeka mnie jeszcze dużo pracy. Mam jeszcze czas, może stanie się to bardziej "malarskie". 


Chciałam ustawić jak najlepiej przedmioty do malowania, dlatego zebrałam wszystko, co wydało mi się interesujące, w jednym miejscu i tym samym zastawiłam cały stół, a i tak wykorzystałam jakieś 15 rzeczy. Trochę to zajęło, ale jest to przemyślane ustawienie i dobrze mi się malowało :) Było warto!